~-~Ogród~-~

Było ciemno, zimno, ciemno, padał deszcz, było zimno i ciemno ale nie bałem się ani nic, po prostu zgubiłem się gdzieś po drodze i natrafiłem na zwykły, kamienny mur, prawdopodobnie strzegący jakiegoś miejsca. Nie wahałem się i po kilku minutach obchodzenia z niezwykłym spokojem udało mi się znaleźć bramę którą z łatwością otworzyłem. Zdziwiony byłem i to wielce widząc że jest to zwykły park, może coś podobnego ponieważ równie dobrze widać było wielki budynek tuż za nim. Bez oporu usiadłem na jednej z najdalszych ławek i czekałem na nadejście dnia, i już cały przemoczony miałem nadzieję że będę mieć spokój.

Ciemno zimno i padał deszcz. Najgorszy scenariusz dla kogoś jego pokroju. Woda nie była jego sprzymierzeńcem. Nakrył się kurtką i z tak wielce zmyślnym parasolem siedział na ławce i palił (jak mu się udało odpalić tego nikt nie wie) fajkę. Ciągle przysłaniał ją dłonią by nie zgasła. W pewnym momencie poczuł, że ktoś się zbliża. Zerknął na przybysza, ale nie interweniował, nie mógł sobie pozwolić na zmoknięcie.

Po już usadowieniu się na mokrym i niewygodnym miejscu tylko poprawiłem mój piękny, wygodny i cieplutki płaszcz powoli żałując że nie dokupiłem jeszcze kaptura, przydałby się. Ale i tak lubiłem deszcz, może nie burze jak teraz, może nie kiedy jest ciemno i nie wiem gdzie idę, jednak nie przeszkadzał mi w żadnym stopniu, cieszyłem się nawet że w pewnym sensie nikt mi nie przeszkodzi i posiedzę sobie tu dopóki się nie znudzę, chociaż po drodze coś tam widziałem, może kogoś, ale to nie miało dla mnie znaczenia, ważne że jestem.

Kurtka zaczęła powoli przemakać a deszcz padał coraz mocniej. Nieznajomy przeszedł obok, więc nic sobie z niego nie robił. Ale przydałoby się już wracać, nie chciał zmoknąć. Wstał, nadal zakryty kurtką, także twarzy mu spod niej nie było widać. Zatrzymał się dopiero, gdy przechodził obok jego ławki. Zerknął na niego pobłyskującym, jak u dzikiego zwierzęcia, fioletowym ślepiem.
-Nie mokro ci?

-To moja sprawa.- wątpiłem w to że zwróci na mnie uwagę, ale jednak, co mogłem na to poradzić, najwidoczniej nie przemyślał tego co zrobił. Spojrzałem na niego na moment aby po chwili jednak znów wrócić do przyglądania się moim dłoniom w rękawiczkach. Przestawałem czuć zimno, jak dobrze że jeszcze nie doszedłem do poziomu zwykłego człowieka który może przez coś takiego umrzeć, nie byłoby fajnie, ale chociaż płaszcz mi nie mókł.

Uniósł brwi. - Mimo wszystko, radzę ci wracać. - Mruknął pod nosem, zapinając kurtkę i naciągając bardziej kaptur. Zaczęło grzmieć gdzieś w oddali, zaczynał mieć już dość tego wieczoru, taka pogoda zawszze go wykańczała i nie napawała zbytnim optymizmem.

-Może jeszcze będziesz mi rozkazywać?- mruknąłem cicho i spojrzałem gdzieś przed siebie. Nie przeszkadzało mi to że mi przeszkadzał, to że była burza, to że byłem cały mokry ani nawet to że chętnie bym poszedł sobie, gdzieś położył i zasnął. Ale to nie był dobry na to moment, nie przybyłem tu aby odpoczywać.

-Czemu by nie. - Zaśmiał się, stojąc przed nim z rękami w kieszeniach. - Co to za pomysł przychodzić tu kiedy tak leje? - Mokro się robi, ale stoi dzielnie i kontynuuje rozmowę. Choć pewnie powinien iść i zaszyć się tam gdzie było sucho.

-Nie moja wina że udało mi się dotrzeć tu o takiej pogodzie.- chwilowo nawet cieszyło mnie że mogę z kimś porozmawiać na swój sposób, jednak powoli wkurzał mnie ten ktoś tym uparciem, przecież i tak niczego szczególnego mu nie powiem a sam nie wyglądał nawet podczas deszczu na kogoś normalnego więc mam jeszcze więcej powodów by go olać.

-Jak się nazywasz? - Zagadnął, czując jak powoli przemaka jego podobno nieprzemakalna kurtka. Musiał się spieszyć. I to bardzo. Spojrzał na niebo, ale nie wygląało na to, że deszcz ma zamiar przestać padać.